Jeszcze kilka słów o "Weselu"... Przyznam się - podczas omawiania dramat nie przypadł mi do gustu, ale po tym przedstawieniu to chyba już nie ma szansy na jakiekolwiek dobre relacje z "Weselem". Gdyby nie dobra duszyczka Kacperka siedząca koło mnie i co jakiś czas szturchająca mnie łokciem, to chyba stoczyłabym się z tego fotela... Ale chyba mam po prostu pecha, bo np. na "MIstrza i Małgorzatę" pójść nie mogłam, a podobno inscenizacja była super i w ogóle:) A jak już mam czas i wybieram się z nadzieją na miły wieczór to... małe rozczarowanie:( Na pewien czas się niestety chyba zraziłam...
Po wczorajszym spektaklu w Nowym można stwierdzić, że "Wesele" to straszna ramota! A przeciez to nieprawda. Postuluję, żeby wydać zakaz inscenizacji dla reżyserów, którzy nie złożą oświadczenia o zapoznaniu siie z nowoczesnymi środkami wizualnymi. Pokazywanie widm w konwencji realizmu to zabójstwo całej metafizyczno-symbolicznej warstwy utworu. Moim faworytem stał się Zawisza Czarny: facio 160 cm z kolankami w iksik:(